Friday, May 12, 2006
Ariadna - Wyrocznia - Leon Zawadzki
I znow Czytelniku masz okazje spotkac sie ze znakomitym piorem nestora polskiej astrologii i bacznego obserwatora zycia spolecznego Polski przelomu wiekow. Ci co znaja wczesniejsze ksiazki Autora z prawdziwym zadowoleniem przeczytaja te pozycje, ktora na pewno dostarczy im nieklamanej satysfakcji oraz intelektualnej inspiracji.
Astrolodzy dostana kolejne narzedzia pomocne w pracy, zas osoby nastawione sceptycznie beda mogly sie przekonac, ze astrologia opiera sie na rzetelnych badaniach potwierdzonych baczna obserwacja zycia jednostki i spoleczenstwa.
Ksiazka adresowana jest do wszystkich, ktorzy lubia precyzyjne i konkretne prezentowanie faktow, dokladne przemyslenia poparte przykladami z zycia oraz zdrowy osad prezentowanych zagadnien. Zaleta tej pozycji jest piekny jezyk, jakim zostala napisana oraz spora dawka humoru i dowcipu.
Fragment:
...zyjemy tu, jak banka na wodzie.
Wladyslaw Mikolajek, goral beskidzki, zwany Juhasem
Bog jeden wie, co sie wydarzy
... bo coz my wiemy i kim jestesmy, gdy pojawiamy sie na tym swiecie? Jest to zapewne jedyna sytuacja, gdy uczciwie moglibysmy powiedziec, ze wyznajemy wolnosc, rownosc, braterstwo, przepelnia nas poczucie blogiej sprawiedliwosci, wierzymy w dobre intencje calej ludzkosci, mamy jak najlepsze zamiary i zaiste jestesmy demokratami. Ale co z tego, skoro mowic jeszcze nie umiemy, a nasze poglady w tym momencie nikogo nie interesuja. Tym niemniej, owe wzorcowe zapatrywania tkwia w nas tak gleboko, ze odbijaja sie czkawka przez reszte zycia. I tak az do chwili, gdy znowu uwalnia nas bezdech, zrownuje cisza i odnajdujemy swoje zasluzone miejsce w milczacej wiekszosci umarlych. Amen.
Po udanych narodzinach najchetniej uscisnelibysmy dlon poloznej i powiedzieli: dziekuje, zupelnie niezle nam poszlo lub cos w tym rodzaju, a potem zapytali: no i co tu u was slychac? Ale ktos tak sprytnie to urzadzil, ze nie mozemy o nic zapytac. I slusznie, gdyz wielu z nas, po wysluchaniu odpowiedzi, probowaloby udusic sie wlasna pepowina, zwiekszajac smiertelnosc niemowlat i tym samym psujac statystyki naszego rzadu. W owej chwili bowiem nie wiemy, gdzie jestesmy, nie wiemy co nas czeka i, co tu kryc, nie mamy zadnej szansy, aby rozejrzec sie za jakas wyrocznia, no, bodajby za jakims sensownym astrologiem. A tylu ich bylo tam, skad przybylismy...
Owszem, sa tacy madrale, ktorzy twierdza, ze nowo narodzone niemowle wszystko wie, podswiadomie zna swoje przeznaczenie, z tego tez powodu zapewne tak sie wydziera i przez pewien czas nie chce nawet otworzyc oczu. Zapis przeznaczenia tkwi w kodzie genetycznym, ale na razie udajemy bezradnosc i slinimy sie czujac zapach mlecznej banki z rozkoszna brodawka do ssania, co niektorym wchodzi w nawyk na cale ziemskie zycie. O naszych wznioslych wyobrazeniach ani tez o przyziemnych zamiarach zyciowych nie chcemy sie wypowiedziec, co jest o tyle zrozumiale, ze nie potrafimy artykulowac swoich mysli, o ile je w ogole mamy. A gdy dorosniemy, nie pamietamy tych pierwszych miesiecy i lat, gdy robilismy pod siebie, lkalismy z chlodu i glodu, pelzalismy, raczkowalismy, aby w koncu przyjac postawe wyprostna i potuptac w pogoni za szczesciem. Warto sobie od czasu do czasu uprzytomnic, ze na progu zycia jestesmy tak samo "niewymowni", jak bedziemy wowczas, gdy nasze zapedy, aby temu swiatu wlozyc troche rozumu do glowy, uspokoi laskawa smierc.
A wiec, po narodzeniu, mimo naszych najlepszych zapatrywan i witajacych nas tutaj teologow duchowej wolnosci, nie mamy zadnego wyboru. Czujemy, ze musimy oddychac, cos w nas stukocze, cos pulsuje, a tu w dodatku albo za zimno, albo za cieplo, a to mokro, a to sucho, no i jesc nam sie chce, a jak nas nakarmia, to trzeba wydalac. Tyle tego wszystkiego musimy, ze nie mamy glowy, aby spokojnie wysluchac pewnego dziwnie ubranego pana, ktory wylewa na nas cos mokrego, a przy tym, bez naszej zgody, (widocznie tez jakis przymus) stwierdza, ze wita nas oraz przyjmuje do wspolnoty podobnych nam istot. W tej wspolnocie z czasem dowiemy sie, ze i owszem, jestesmy wolni, co nie powinno nam przeszkodzic w poszukiwaniu jakiejs jeszcze wiekszej wolnosci, ktora odnajdziemy po smierci, czyli po powrocie tam, skad przybylismy. Niektorych z nas ogarnia przy tym zdumienie i powala pytanie: skoro tak, to po jaka cholere porzucalismy wiecznosc, aby uczestniczyc w ziemskim jarmarku przeroznych interpretacji naszej tu obecnosci? Ludzie wytlumacza nam i ten zawily problem egzystencjalny, poniewaz wszystko potrafia objasnic, uregulowac i uporzadkowac a potem nadal sa nieszczesliwi. Wyglada na to, ze Ziemianie zajmuja sie wylacznie zadawaniem pytan i znajdowaniem niezadowalajacych odpowiedzi. I nim zdazymy sie zorientowac, juz tkwimy po uszy w ziemskim grajdolku, a nasze komorki nerwowe emituja wiecej pytan niz jest sensownych odpowiedzi w kosmosie.
Ilez to wypowiedziano i napisano slusznych uwag o szoku porodowym, o warunkach szpitalnych i brutalnych metodach technik polozniczych, o prawach dziecka do spokojnego przyjscia na ten swiat i o pragnieniu rodzicow, aby rodzic po ludzku1 . Owszem, to bardzo wazne i sam bym chcial, aby nie stosowano wobec mnie chwytu za noge i unoszenia glowa w dol, ani "tortury w postaci odsysania wydzielin z gornych drog oddechowych dziecka"2. A jeszcze bardziej bym chcial, aby podczas moich narodzin nie panoszyl sie Adolf Hitler i rok po tym, jak mi odessali te wydzieliny, nie bylo wojny swiatowej i aby 14 czerwca 1940 r. nie skierowano do obozu w moim rodzinnym miescie pierwszego transportu 728 polskich wiezniow politycznych z Tarnowa, tym samym inaugurujac powstanie Auschwitz I - Stammlager, czyli macierzystego (Boze, ale dobrali slowo!) obozu koncentracyjnego Oswiecim. Ale Bog mial widocznie co do mnie jakies zamiary i przy okazji wobec milionow innych ludzi, z ktorych wielu bylo juz sporymi dzieciakami, poubieranymi w mundury feldgrau, w skorzane plaszcze gestapowcow, czarne mundury esesmanow albo przystrojonych w czapki z czerwona gwiazda, ogolonych, lysych, brodatych, pejsatych, zonatych, kawalerow, ojcow rodzin, istot ludzkich uczciwych, istot nie bardzo uczciwych oraz swietych, mordercow, oprawcow, poetow, fizykow, woznicow, kolejarzy, kierowcow ciemnozielonych jeepow z wymalowanym bialym pentagramem. Wiele tego sie uzbieralo, wszystkich nie wymienie, bo to nie jest indeks zawodow i postaw zyciowych. Widocznie prawde glosi stare porzekadlo: Nie wazne czym sie dziecko bawi, byle by nie plakalo. Istotnie, kazdy z nas mial ten sam, wielce demokratyczny moment, gdy wychynal sie na ten swiat bozy i zaczal sie wydzierac, aczkolwiek niektorzy milczeli zawziecie, budzac poploch akuszerek i lekliwe pytanie poloznicy, czy aby z tego cos wyrosnie. I w koncu, jesli sie udalo sprowadzic dzieciatko pomyslnie na swiat, mozna bylo uslyszec "moj Boze!", albo "chwala Bogu!" lub cos w tym rodzaju.
Kup Ariadna - Wyrocznia - Leon Zawadzki w CzaryMary.pl