Sunday, May 21, 2006

 

Miejscem czlowieka jest ziemia - Wlodzimierz Zybertal

Swiat wspolczesny jest - jak latwo zauwazyc - ogarniety pasja osiagniecia sukcesu. Wydaje sie, ze przeznaczeniem czlowieka XXI wieku jest przede wszystkim sukces, rozumiany jako dobrobyt materialny - wysokie zarobki umozliwiajace duza konsumpcje, mozliwosci awansu, stan posiadania. Jednoczesnie jednak kazdy czlowiek chcialby czuc satysfakcje z realizacji swych pragnien i potrzeb. Taka mozliwosc daje ekofilozofia, czyli zycie w harmonii ze srodowiskiem.

Ksiazka "Miejscem czlowieka jest ziemia" jest podpowiedzia, jak zyc zgodnie z przyroda, wlasnymi potrzebami, celami i mozliwosciami.

Wlodzimierz H. Zylbertal, ur. 1960, absolwent wydzialu Filologii, filozof, astrolog, badacz, autor wielu ksiazek i publikacji prasowych. W latach 1992-2001 wykladowca astrologii, numerologii i ekofilozofii w Studium Edukacji Ekologicznej we Wroclawiu. Obecnie wykladowca Studium Psychologii Psychotronicznej w Bialymstoku.

Niniejsza ksiazka powstala w wyniku dlugoletnich prac autora i prowadzonych wykladow. Jest swoista wykladnia na temat ekologii XXI wieku.

Fragment ksiazki:

Dzisiejszy mit ekologiczny jest nader niejednolity. Obok siebie funkcjonuja w nim i prawdy natchnione, bedace podlozem ekologii glebokiej i pochodnej od niej ekofilozofii, i dzialania calkiem prozaiczne, np. technologia bezpiecznej utylizacji odpadow. Wydawaloby sie, ze nic tu sie ze soba nie laczy, procz magicznego przedrostka „eko”. Gdyby jednak dokladniej podrazyc owe z pozoru nie powiazane nurty i kierunki, wyloni sie jakas nic laczaca je wszystkie: jest to przekonanie, ze przyrode chronic trzeba, bo stanie sie cos strasznego. I tu zazwyczaj nastepuja mniej lub bardziej katastroficzne wizje spustoszen przyrodniczych i nie tylko przyrodniczych. Charakterystyczne jest przekonanie wypowiadajacych sie w ten sposob ludzi o tym, ze juz zostaly - lub lada moment zostana - uruchomione jakies ponure sily, ktore niezawodnie ludzi ukarza za ich zle odnoszenie sie do natury.
Przedstawiony poglad jest typowym, szkolnym wrecz przykladem chciejstwa ekologow. Najlepiej obrazuje to chocby wielka powodz w Polsce w roku 1997. Jej ofiarami smiertelnymi stalo sie 50 osob. W wiekszosci byli to ludzie lekcewazacy elementarne zasady bezpieczenstwa, np. odmawiajacy ewakuacji z zalanych terenow. Gdyby takie bezpieczenstwo zachowano, zapewne liczba ofiar smiertelnych bylaby minimalna lub wrecz zerowa. I to wszystko w sytuacji, gdy stan polskiej techniki przeciwpowodziowej jest zly, a w kraju trwala polityczna goraczka wyborcza. Gdyby nie ta przestarzala i niesprawnie wykorzystana technika, zapewne liczba ofiar powodzi szlaby w tysiace. Jesli jeszcze zestawimy nasze, polskie doswiadczenie z faktem, ze w krajach bogatych tez trafiaja sie kleski zywiolowe, i ze mimo znacznych strat materialnych nie nastepuje jakies znaczace przetrzebienie populacji - dojdziemy do wniosku, ze technologia, jaka ludzkosc dysponuje, potrafi juz calkiem skutecznie opanowac przyrode, a jesli nie zawsze i nie wszedzie tak sie dzieje, to tylko dlatego, ze nie wszystkich na taka technologie stac33. W tej sytuacji mowienie o jakiejs zemscie sil natury, o koniecznosci pokuty i zaprzestania dotychczasowego kierunku dzialania - jest po prostu niepowazne i nic dziwnego, ze tak wlasnie traktuje wszelkie katastroficzne prognozy „oficjalna” nauka, polityka i ekonomia.
Nawet jesli postep techniczno-ekonomiczny istotnie produkuje wiecej ludzkich odpadow niz „ludzi sukcesu” (a tak wlasnie jest), nie wynika to z istoty myslenia techniczno-ekonomicznego, lecz z niewlasciwego uzycia tego myslenia. Ta sama technika potrafi wyprodukowac i bomby, i lekarstwa. I chocby nie wiadomo jak denerwowali sie zieloni neofici, racje maja co wrazliwsi technokraci, ktorzy twierdza, ze obecny model cywilizacji wcale nie przezywa agonii, tylko powazny, ale mozliwy do przezwyciezenia kryzys. Tu, niestety, natchnieni technokraci goruja nad natchnionymi ekologami, gdyz bez skrepowania, w imie praktycyzmu i skutecznosci, posluguja sie srodkami dzialania, ktorych ekologia wyrzeka sie ze wzgledow ideologicznych. Np., gdy ekolog protestuje przeciw jedzeniu miesa, pomny cierpienia zwierzat rzeznych - technokrata moze polozyc na swym talerzu kotlet z miesa, ktore nigdy nie bylo czescia zwierzecego organizmu, zostalo bowiem spreparowane genetycznie w czystej i wolnej od rzeznickiej makabry fabryce (to juz nie taka odlegla perspektywa!). Gdy ekolog baknie cos o wycinaniu lasow i tym samym niszczeniu „pluc Ziemi” - technokrata siegnie po projekt wielkich fabryk tlenu, wydzielajacych go ze spalin skuteczniej niz wyciete drzewa34.
Na polu skutecznosci ekologizm jest - jak dotad - zalosnie slaby. Skrepowany swoim ideologicznym credo, szukajacy dopiero swej tozsamosci, czesto w manifestowaniu odrebnosci wrecz agresywny, nie jest zadna konkurencja dla wizji roztaczanych przez utylitarystycznych z ducha swego przywodcow dzisiejszego swiata. Wciaz jeszcze (i dlugo jeszcze zapewne) najlepsze, najbardziej tworcze umysly beda sluzyc nie ekologii, lecz nie lubianej przez ekologow i ich sympatykow ekonomii wzrostu. Ci, ktorym sie w dzisiejszym „wyscigu szczurow” udalo, do ekologii nie ciagna, a ci, ktorzy, pod wplywem kleski w tym wyscigu, nagle sie na ekologicznosc nawrocili, to niestety, rzadko ci najlepsi, ktorzy mogliby ekologie uczynic filozofia rownie atrakcyjna, jak dzisiejszy konsumpcjonizm.
Powiedzmy to sobie jasno i dobitnie: ekologizm na gruncie materialistycznym nie ma zadnych szans we wspolzawodnictwie z konsumpcjonizmem i w ogole z ideologia oparta na koniecznosci nieustannego „dozbrajania sie” (takie jest bowiem podloze permanentnej pogoni za wciaz nowymi dobrami konsumpcyjnymi), albowiem odwoluje sie do potrzeb wyzszego rzedu, nie zwiazanych z walka o przetrwanie i przedluzenie gatunku. Swiatopoglad ekologiczny zaklada ex definitione bezpieczenstwo egzystencjalne, wiec i zbednosc walki jako takiej, w odroznieniu od utylitaryzmu i pochodnego od niego konsumpcjonizmu, ktory bazuje na absolutnie podstawowych i przez to biologicznych w swej istocie potrzebach czlowieka.
Jesli zatem jako koniecznosc zyciowa kazdej jednostki ludzkiej przyjmiemy przetrwanie, to ekologia jest niekonieczna, wrecz zbedna. Na poziomie przetrwania technologia po prostu zapewnia lepsza szanse tego przetrwania. Ale na poziomie wyzszym, gdy czlowiek juz jest pewien, ze i sam bedzie mial z czego zyc i jego dzieci maja jakies perspektywy, a szuka sie celow subtelniejszych niz biologiczne - podniesiony przez ekologie problem wspolodczuwania i odpowiedzialnosci czlowieka za los swiata jako calosci, staje w calej swej ostrosci. Tu nie ma wprawdzie jakiejs „wyzszej” koniecznosci ochrony czegokolwiek, ale jest problem wyboru systemu wartosci, w imie ktorych albo sie chroni srodowisko naturalne albo sie je eliminuje.
Oto centralny problem ekologizmu! Nie jest on koniecznoscia - jest WYBOREM. I dobrze, jesli wybor ten nie jest skamlacy, jesli nie wynika on z leku ojcow przed osadem synow, lecz jesli jest aktem calkowicie wolnej woli. Tej, ktora moze lekka reka skazac na niebyt przyrode i jej zasoby, gdyz wie, ze nic sie czlowiekowi zlego nie stanie - ale i moze chronic naszych „braci mniejszych” tylko z szacunku dla zycia juz istniejacego. I dopiero, gdy kazdy adept ekologicznosci takiego wyboru sam z siebie, bez wlasciwego bardziej sektom, niz duchowosci „prania mozgu”, dokona w swym sercu i sumieniu - wtedy dopiero ekologizm zalsni pelnym blaskiem i stanie sie magnesem sciagajacym najwybitniejsze serca i umysly. Bo zaoferuje cos, czego skuty lekiem o jutro technokrata nie ma: wolnosc wyboru.
Zapewne to mial na mysli Henryk Skolimowski mowiac o rewerencji i swiecie jako sacrum. Rewerencja jest tu wlasnie nie czym innym, jak wyborem sposobu funkcjonowania. Reszta jest tylko logiczna konsekwencja wyboru raz uczynionego. Szacunek dla kazdego zycia, zdolnosc dostrzegania swietosci swiata w kazdej jego czastce, poczucie siebie jako takiej wlasnie czastki wiekszej calosci i z tego czerpanie szczescia - wszystko to pojawia sie nie samo z siebie, lecz dopiero PO dokonanym wyborze. Po owym cudownym dla odwaznie patrzacych w niebo, a przekletym dla zaleknionego ludzkiego robactwa momencie, gdy nie ma ani Boga, ani swiata, ani ego, ani ciala... jest tylko wszechpotega Czlowieka ogarniajaca Wszechswiat do ostatniej jego czasteczki. Tylko taka wszechpotega moze dokonac naprawde wolnego wyboru.
Filozofia ekologiczna, jaka sie na naszych oczach ksztaltuje, wyrasta z korzeni zdecydowanie humanistycznych, przyznajacych czlowiekowi niezwykle wazne, wrecz centralne miejsce w ewolucji naszej planety. W ekofilozofii nowszej, wolnej od lekow pierwotnej „ekologii glebokiej” idee pomniejszania czlowieka, pokazywania, jak bardzo jest on podobny do swiata przyrodniczego, sa pozyteczne jako nawolywanie do poczucia jednosci z tym swiatem, ale nie stanowia nurtu centralnego. Centralne jest przekonanie o potedze czlowieka (dzielone zreszta z utylitaryzmem) i wynikajacej z tego odpowiedzialnosci za uzycie potegi (czego utylitaryzm praktycznie nie zna).



Kup Miejscem czlowieka jest ziemia - Wlodzimierz Zybertal w CzaryMary.pl






<< Home

This page is powered by Blogger. Isn't yours?